Po co rodowód?

Wielokrotnie spotykam się z pytaniem, po co mi właściwie rodowód? Co on daje? To tylko zbędny papier
Oto odpowiedź.

            Tak pseudohodowla niszczy rasę.                         Prawidłowej budowy pinczer miniaturowy (ZKwP)

Hodowlane prawdy i mity, czyli w co wierzyć, a co zaliczyć do bzdur

 

MIT I

Niepotrzebny nam rodowód.

Bardzo często dzwonią do nas ludzie, którzy zaczynają rozmowę o kupnie szczeniaczka od powyższego stwierdzenia.

W naszej hodowli znajdują się tylko psy rodowodowe. Hodowla zarejestrowana jest w Związku Kynologicznym w Polsce.

Szczenięta opuszczają nasz dom po przeglądzie miotu, mają tatuaż, metryczkę, książeczkę zdrowia i wyprawkę.

Zawsze staramy się, aby cena za maluszka była przystępna. Często nasz wypieszczony, zadbany szczeniaczek z rodowodem, po przebadanych rodzicach, jest tylko nieznacznie droższy od takiego bez papierów lub z papierami innych organizacji (co na jedno wychodzi). Mało tego, bywa i o kilkaset zł. TAŃSZY od szczeniaka z niepewnego źródła!

Niestety, wielu osobom jest wszystko jedno, skąd jest szczenię. Jakie ma dokumenty (i czy ma je w ogóle), chociaż to spore ryzyko. Dlaczego ryzyko? Jeżeli chce się szczeniaka danej rasy, to chce się takiego, a nie podobnego. Jeśli ktoś po prostu chce mieć jakiegokolwiek psa, może go przecież adoptować ze schroniska. Mój pierwszy pies był z ulicy i był cudowny, a nie kosztował nic. Następny, to był koszt „dobrowolnego dateku na potrzeby schroniska”.

Pies rasowy nie jest tani, więc kiedy wydajemy na niego, to chcemy, aby był taki o jakim marzymy. Dokładnie, a nie prawie. Prawie robi różnicę. Chcemy, żeby szczeniaczek był zdrowy, zrównoważony i mądry.

Do niedawna popierałam hasło RASOWY= RODOWODOWY, ale to już przeszłość.
Otwieram ogłoszenia o sprzedaży psów i co widzę? 

Każdy pies, który nie uciekł na drzewo ma .... rodowód! Wystawiony przez jedną w mnóstwa organizacji, które nagle pojawiły się by zrzeszać „miłośników psów rasowych”.

Co jest?! O co tu chodzi?!

Jak nie wiadomo o co chodzi, to oczywiście chodzi o pieniądze. Pieniądze, jakie da się zarobić na pseudohodowli, a na prawdziwej hodowli niespecjalnie.

Do końca 2011 roku wszystko było jasne.

Pies z rodowodem pochodził z legalnej, zrzeszonej hodowli, która musiała spełniać określone kryteria wyznaczane przez regulaminy Związku Kynologicznego w Polsce.

Pseudohodowle wypuszczały szczenięta bez rodowodu, bardziej lub mniej przypominające daną rasę, ale za mniejsze pieniądze.

Hodowcy obrzucali błotem pseudohodowców za nieludzkie warunki trzymania psów, za choroby i za brak higieny, za wykorzystywanie suk do rozrodu przy każdej cieczce, za złą kondycję psycho-fizyczną szczeniąt.

Pseudohodowcy nie pozostawali dłużni i krytykowali wysokie ceny psów rodowodowych, doszukiwali się kantów i przekrętów u związkowych działaczy, wskazywali przykłady hodowli źle prowadzonych.

A prawda była taka, że większość hodowli była w porządku, a większość pseudohodowli bazowała na wyzysku psów i naiwności klientów. Oczywiście i tu, i tu zdarzały się wyjątki. Można było trafić na pseudohodowlę, która z troską i zaangażowaniem (ale bez niezbędnej wiedzy) odchowywała szczenięta bez rodowodu, a także na hodowcę związkowego, trzymającego psy w brudnych, przegęszczonych kojcach.Z tym, że wyjątki jednak potwierdzają regułę.

I oto w 2012 roku pojawiła się znowelizowana Ustawa o Ochronie Zwierząt.

W założeniu mająca pomóc psom (i innym zwierzakom), teoretycznie mająca zapobiegać psiej bezdomności, w praktyce wprowadzająca spory chaos.

Ustawa zawiera mianowicie kilka punktów, które spowodowały burzę wśród pseudohodowców i ich zwolenników. Że żyjemy w wolnym kraju i takie tam…

A w ustawie między innymi zabrania się:

– wprowadzania do obrotu zwierząt domowych na targowiskach, targach i giełdach;

– prowadzenia targowisk, targów i giełd ze sprzedażą zwierząt domowych;

– wprowadzania do obrotu psów i kotów poza miejscami ich chowu lub hodowli.

a co gorsza dla pseudohodowców:

Zabrania się rozmnażania psów i kotów w celach handlowych, ale zakaz ten nie dotyczy hodowli zwierząt zarejestrowanych w ogólnokrajowych organizacjach społecznych, których statutowym celem jest działalność związana z hodowlą rasowych psów i kotów.

I podniósł się lament.

Jak to, nie mogę sprzedawać psów z kartoniku na rynku? Jak to, nie kupię psa na giełdzie samochodowej? Jak to, miałbym komuś pokazać chlewiki, w których trzymam psy w brudzie i smrodzie? A co mnie obchodzą warunki, chcę psa tanio, bo jak mi się znudzi, nie żal będzie przywiązać w lesie i kupić nowego. Po co mi rodowód, pies ma tylko robić wrażenie, że niby drogi jest, że straszliwie rasowy jest… Itd, itp.

Pojawiły się równie łzawe opinie, jak to biedni ludzie, którzy przypadkiem posiadają rasowe psy, które zupełnie przypadkiem mają szczenięta w typie tej samej rasy, teraz będą zmuszeni – ze łzami w oczach – oddać szczenięta do schronisk, albo niestety zabić je! Co za tragedia! No bo przecież Ustawa nie pozwala ich sprzedać, a rozdać – nie ma mowy! Po prostu zła Ustawa zmusza biednych pseudohodowców do morderstwa…  A co z kundelkami, które dotychczas mnożyły się na prawo i lewo, i zawsze na flaszeczkę starczało? To co teraz robić z tymi szczeniakami? Że można sukę wysterylizować? Że można ją zamknąć na czas cieczki? Że można rozdać maluchy za free? Że o to chodzi, żeby ograniczyć rozmnażanie psów, bo potem trafiają do schronisk? Że co?!!! Ale po co?!!

A potem pojawiła się kalkulacja kosztów.

I proste rozumowanie pseudohodowcy: „Zamiast zamknąć produkcję psów, trzeba obejść Ustawę i pseudohodowlę zalegalizować. Co, ja nie dam rady? Nic mi nie mogą narzucić! Jestem najmądrzejszy! W sumie – cha, cha, cha, rejestracja organizacji nie jest trudna ani kosztowna. Wreszcie będę mógł  sprzedawać psy z rodowodem. Własnym, cha, cha, cha! I mogą mi nagwizdać! I będę wszystkim opowiadał, że rasowe = rodowodowe. A jak mi się zachce, to za stodołą zrobię sobie międzynarodową wystawę psów, szwagierka niech sędziuje, i sobie wpiszę w rodowód, że szczenięta są po interchampionach. I kto mnie sprawdzi, jak taki sobie ułożyłem z somsiadem statut?”

Przesadzam? Demonizuję? Czyżby?

Fakty są takie, że po wejściu w życie nowej Ustawy o Ochronie Zwierząt jak grzyby po deszczu wyrosły organizacje, które powstały specjalnie po to, aby zalegalizować pseudohodowle. Efekt? Kto ma psa przypominającego choćby jakąś rasę, może zapisać się do jednej z owych organizacji, zalegalizować swojego psa, wybrać mu rasę i otrzymać rodowody dla swoich szczeniąt. Wystarczy mail, zdjęcie psa, deklaracja, składka członkowska i włala! Bez jakiejkolwiek selekcji, bez ograniczeń, bez wystaw, bez przeglądów, bez badań lekarskich, bez limitu kryć, bez limitu wiekowego dla suczek, bez sprawdzania warunków, bez absolutnie niczego!!!

Że niemożliwe? A to proszę sprawdzić zasady działania np. Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Psa Rasowego Kennel Club.

A może zerkną Państwo na Stowarzyszenie Klub Psa i Kota Rasowego?

Hmmm, dokumenty do wglądu tylko w siedzibie firmy, bardzo interesujące… Ale za to możemy dowiedzieć się, czym się szczyci owo stowarzyszenie: to my byliśmy inspiracją dążeń dla wszystkich zagubionych hodowców, to dzięki nam słowa „pseudohodowla” i „pseudohodowca” stały się historią.

Urocze, nieprawdaż?

 Szczególnie wzruszający są zagubieni hodowcy, którzy wreszcie się odnaleźli i mogą spokojnie dalej produkować hurtowo psy, w skandalicznych warunkach, bez jakichkolwiek zasad, ale oczywiście rodowodowe.

Żeby było jasne.

Nie wykluczam, że powstały jakieś organizacje, chcące po prostu stać się alternatywą dla Związku Kynologicznego.

Stworzone przez młodych, ambitnych zapaleńców, którzy na razie z konieczności wykorzystywać będą wieloletni dorobek ZKwP,  aby w przyszłości rozwinąć własne skrzydła. Nie twierdzę, że ZKwP ma monopol na wiedzę, może raczkuje właśnie nowa, przyjazna organizacja, którą kiedyś będę podziwiać…

Ale na razie ZkwP jest jedyną wiarygodną organizacją, wystawiającą rodowody.

O czym świadczy fakt, że szczenię ma rodowód Związku Kynologicznego w Polsce?

1. Aby szczenię otrzymało metryczkę ZKwP, wcześniej musiało się zadziać sporo rzeczy.

2. Mamusia szczenięcia musiała sama mieć metryczkę, na podstawie której otrzymała rodowód.

3. Pańcio Mamusi musiał zapisać się do ZKwP i zadeklarować przestrzeganie jego regulaminów, np. ograniczenie miotów Mamusi do jednego w roku i zapewnienia Mamusi dobrych warunków.

4. Mamusia po ukończeniu 15 miesięcy życia musiała zostać oceniona na minimum trzech wystawach, w tym jednej międzynarodowej, przez minimum dwóch sędziów i otrzymać przynajmniej oceny bardzo dobre (przy czym jest to absolutne, nie praktykowane minimum).

5. W zależności od rasy Mamusia musiała zaliczyć wskazane badania profilaktyczne na popularne w jej rasie choroby genetyczne (np. dysplazja stawu biodrowego i łokciowa), lub zaliczyła badania dobrowolne.

6. W zależności od rasy Mamusia musiała zaliczyć stosowne testy psychiczne, aby wykazać się zrównoważonym charakterem, który przekaże potomstwu.

7. W zależności od rasy Mamusia musiała przejść odpowiednie szkolenia, udowadniające jej predyspozycje do pracy z człowiekiem.

8. Pańcio Mamusi musiał wystąpić o przydomek hodowlany i otrzymać wpis do rodowodu Mamusi, potwierdzający zdobycie przez nią kwalifikacji hodowlanych.

9. Po ukończeniu przez Mamusię (minimum) 18 miesięcy Pańcio musiał pobrać z Oddziału Związku kartę krycia, z którą udał się do uprawnionego, wybranego pod kątem suczki jak najlepszego reproduktora. Nie koniecznie w kraju. I nie koniecznie najtańszego.

10. Tatusia szczenięcia obowiązywały te same procedury, co Mamusię, z tym, że na wystawach musiał zdobyć oceny minimum doskonałe.

11. Pańcio Mamusi musiał udać się z nią do weterynarza, który poprowadził ciążę od początku do końca. Pańcio Mamusi musiał zadbać o niezbędne przedciążowe i ciążowe badania, oraz o wszystkie niezbędne dodatki i akcesoria (tak na wszelki wypadek).

12. Pańcio Mamusi był w stałym kontakcie z lekarzem weterynarii, który rozwiewał wszelkie wątpliwości i niepokoje Pańcia.

12. Po upojnej randce Tatusia i Mamusi Pańciowie młodej pary potwierdzili fakt krycia na karcie krycia, którą dostarczyli następnie do swoich oddziałów ZKwP.

13. Po urodzeniu szczeniąt Pańcio przez pierwsze dwa tygodnie spał w kojcu, regularnie ważył i w razie potrzeby dokarmiał maluchy oraz karmił ręcznie Mamusię (żyjącą "miłością" do dzieci).

14. Pańcio zadbał o to, aby szczeniaczki poznały wszystkie dźwięki życia domowego, różne powierzchnie, różne sytuacje, różnych ludzi i różne psy.

14. Pańcio Mamusi musiał zadbać, aby szczeniaczki i Mamusia były odpowiednio odżywione, odrobaczone, zaszczepione oraz wychowywały się w higienicznych warunkach.

 15. Pańcio musiał wypełnić kartę miotu, a w wieku 7 tygodni szczenięta zostały trwale oznakowane (zatatuowane lub zachipowane).

16. Pańcio musiał przedstawić miot i Mamusię do kontroli komisji hodowlanej, oraz mieszkanie/dom do kontroli hodowli. Po sporządzeniu protokołu z przeglądu miotu, przeglądu hodowli i przeglądu dobrostanu wszystkich pieseczków, szczenięta otrzymują wreszcie metryczki. :)

Uffffff.

Podsumowując: metryczka ZKwP jest dowodem nie tylko pochodzenia szczeniaczka od konkretnych rodziców, ale także świadectwem, że rodzice są piękni, zadbani, zdrowi i zrównoważeni. Bo pies zaniedbany, w złej kondycji, nie zaliczy pozytywnie wystaw. Jeśli będzie lękliwy lub agresywny, to nie pozwoli sędziemu się dotykać i zostanie w ogóle zdyskwalifikowany. A jeśli rasa ma jakieś predyspozycje do chorób, badania wykluczają nosicieli złych genów. Kontrola hodowli nie byłaby pozytywnie zaliczona, gdyby dobrostan psów pozostawiał jakiekolwiek wątliwości.

Czy ZKwP zrzesza same anioły?

Związek Kynologiczny w Polsce działa od lat – powstał w 1938 roku, reaktywował się zaraz po wojnie w 1948. Jako jedyny w Polsce jest zrzeszony w Międzynarodowej Federacji Kynologicznej FCI od 1957 roku. Ma 46 oddziałów w Polsce. Zrzesza ponad 40 tysięcy członków. Dysponuje armią wykwalifikowanych sędziów kynologicznych, którzy na swoje uprawnienia pracowali latami i podlegają surowej weryfikacji. Organizuje ponad 120  wystaw rocznie, w tym około 15 o randze międzynarodowej, z międzynarodową obsadą sędziowską.

I co z tego?

To, że jest to organizacja z wieloletnimi tradycjami i łączy doświadczenia kilku pokoleń. Ma słuszne cele i założenia, zrzesza olbrzymią ilość fachowców i kieruje się kilkunastoma wewnętrznymi regulaminami.

Czy w takim razie mam prawo twierdzić, że wszystkie hodowle zrzeszone w ZkwP są prowadzone uczciwie, z sercem i z głową?

Bardzo bym chciała, ale tak nie jest. Niestety. Ale czy potrafią Państwo wskazać mi chociaż jedno stowarzyszenie, organizację, grupę zawodową lub społeczną, w której wszyscy członkowie są uczciwi?

Żadna przynależność nie uczyni z cwaniaka – altruisty, z dusigrosza – osoby hojnej, z krętacza – człowieka o kryształowej uczciwości.

Jednak przynależność do ZKwP nawet wśród cwaniaków wymusza respektowanie elementarnych zasad przyzwoitości wobec psów. Po prostu konieczność uczestnictwa w wystawach i przedstawiania miotów do kontroli oraz udostpniania hodowli do kontroli wymaga utrzymania psów w dobrej kondycji i dobrym zdrowiu.

Co ma wspólnego matematyka z zakupem szczeniaka?

Mimo, że moje zdolności matematyczne są jakie są, to uważam, że prawdopodobieństwo kupienia rodowodowego szczenięcia, które nie zawiedzie oczekiwań nabywcy, jest bardzo wysokie, jeśli rodowód pochodzi z wiarygodnej organizacji o wieloletnich doświadczeniach i tradycjach. Czyli z rodowodem Związku Kynologicznego w Polsce.

Natomiast rodowody wystawiane przez organizacje powstałe w 2011 i 2012 roku są dowodem na to, że Polak potrafi. Niestety.

Boże chroń przed cwaniakami…

To czym się powinien kierować rozsądny człowiek, chcący kupić rasowego psa?

Skoro aktualnie każde pochodzenie psa da się zalegalizować, rodowód nie jest już ani wyznacznikiem czystości rasy, ani zdrowia, ani pochodzenia z dobrej hodowli.

A skoro nie rodowód się liczy, tylko sposób prowadzenia hodowli i stosunek hodowcy do swoich zwierząt, to

Szukajcie szczeniąt z dobrych domów!

Szukajcie hodowli prowadzonych z sercem i z głową.

 
A teraz kilka słów o ekonomii, czyli dlaczego dobry hodowca nie zarobi, a producent i owszem.

Przecież producent sprzedaje taniej...?

Zaangażowany hodowca nieustannie inwestuje w hobby. Specjalistyczna karma, pielęgnacja, wyjazdy na wystawy, sprzęt wystawowy, opieka i profilaktyka weterynaryjna (czas zdjąć Pieseczkowi kamień z ząbków), realizacja wymogów hodowlanych typu badania i szkolenia, przemyślane krycia, zapewnienie warunków i opieki szczeniętom, koszty związkowe....

Producent jedynie karmi.

Hodowca uzyskuje do kilku miotów od swojej pupilki.

Producent będzie ich miał przynajmniej dwa razy tyle (krycie co cieczkę).

Hodowca otrzyma kwotę X za wszystkie szczenięta po swojej suni, producent otrzyma kwotę większą, bo choć szczenięta są tylko nieco tańsze, to jest ich dwa razy tyle, a przez brak inwestycji brak dodatkowych kosztów.

Hodowca wydał fortunę, producent absolutne minimum.

Szczenięta od hodowcy pasjonata są piękne, dorodne, w doskonałej kondycji fizycznej i psychicznej, zadbane.

Szczenięta od producenta ..... żyją. :(

Reasumując:  Hodowca-pasjonat:  Kupuje szczenię z rodowodem, o dobrym pochodzeniu, rokujące wystawowo

Ogranicza ilość posiadanych psów stosownie do możliwości zapewnienia im dobrych warunków życia.

Specjalizuje się w jednej, dwóch ulubionych rasach.

Ponosi koszty związkowe, weterynaryjne. Regularnie odrobacza, szczepi i zapewnia profilaktykę przeciwko pasożytom.

Jeździ na wystawy. Starannie pielęgnuje psa. Karmi go dobrą jakościowo karmą.

Spełnia związkowe i poza związkowe wymogi dla danej rasy (badania, szkolenia, testy)

Zapewnia psu dobre warunki do życia, w stałym kontakcie z domownikami.

Otacza psa najlepszą opieką weterynaryjną i miłością.

Kryje wymarzonym reproduktorem bez względu na odległość i koszty.

Odchowuje miot w higienicznych warunkach, zapewniając szczeniętom odpowiednie żywienie, odrobaczanie, szczepienia i socjalizację.

Sprzedaje szczenięta nie młodsze niż po skończeniu 8 tygodni.

Po starannym odchowaniu miotu najczęściej przeprowadza remont domu. :D

Ogranicza mioty do jednego w roku, kryje suczkę powyżej drugiego roku życia, kończy najpóźniej gdy suczka ma 7 lat.

Zapewnia suczce godną starość i opiekę.

Uczy się, poszerza i aktualizuje wiedzę cały czas – typowe dla hobbysty.

Natomiast producent:

Kupuje szczenię z prawie rodowodem lub bez

Wybiera rasy modne

Trzyma jednocześnie do kilku, kilkunastu popularnych ras

Karmi najtańszą marketową karmą

Trzyma psy w kiepskich warunkach, często w klatkach, w starych pomieszczeniach gospodarczych, piwnicach

Chore zwierzęta eliminuje bez prób leczenia, lub leczy samodzielnie

Kryje dowolnym psem, najchętniej mieszkającym najbliżej

Nie ma pojęcia o genetyce, bo po co?

Odchowuje szczenięta w kojcach, klatkach, piwnicach itp.

Sprzedaje szczenięta już od 5 tygodnia życia

Kryje suczkę od momentu dojścia do dojrzałości (około 9 miesięcy) przy każdej cieczce, dopóki ta jest w stanie rodzić

Bez skrupułów pozbywa się suk, które są zbyt stare, by rodzić

Szerzy stereotypy i szkodliwe plotki, np.że każda suczka powinna dla zdrowia choć raz mieć szczenięta (bzdura!), oraz że rodowód jest dla snobów (bzdura!).

Jest mistrzem cięcia kosztów, ograniczania wysiłku, generowania zysku. Jest mistrzem marketingu.

A skąd się w ogóle biorą szczenięta rzekomo rasowe, ale bez rodowodu?  Mimo, że jest to nielegalne, wciąż pojawiają się ogłoszenia o sprzedaży szczeniąt bez jakichkolwiek dokumentów, najczęściej „po rodowodowych rodzicach”. Dlaczego ktoś oferuje szczenięta bez rodowodu, jeżeli za szczenięta rodowodowe mógłby dostać więcej? Przecież utrzymanie psa z rodowodem i bez kosztuje niby tyle samo, więc dlaczego ktoś nie chce zarobić więcej skoro mógłby?

Może: 1. Ma psa bez rodowodu, czyli świadectwa czystości rasy i chce zarobić.

Ryzyko: odezwą się geny dziadków i „czysty beagle” za rok okaże się „skundlonym basecikiem” (autentyczne!)

2. Ma psa z rodowodem, ale nie chce należeć do Związku Kynologicznego, bo nie chce przestrzegać regulaminu, który nakazuje ograniczyć mioty do jednego w roku, dokumentować krycia i mioty, przeprowadzać przegląd szczeniąt i dopuszczać do rozrodu suki ocenione pozytywnie na wystawach itp.

Ryzyko: nie chce nad sobą żadnej kontroli, bo ma bardzo wiele do ukrycia.

3. Ma psa z rodowodem, chciał mieć szczeniaki z rodowodem, ale jego pies/suka nie zaliczyła niestety wystaw, (czyli odbiega od wzorca), albo nie zaliczyła testów psychicznych, albo zdjęcie stawów biodrowych odbiega od normy, lub ma inne wady wykluczające z legalnej, związkowej hodowli.

Ryzyko: malec odziedziczy po rodzicach nieprawidłowy wygląd, będzie nadpobudliwy lub lękliwy, może mieć dysplazję stawów biodrowych itp.

4. Ma psa z rodowodem, zakwalifikowanego do hodowli, ale chce „dorobić sobie” i oprócz legalnego miotu produkuje dodatkowy, drugi w roku.

Ryzyko: pazerny oszczędza na karmie, na odrobaczaniu, na szczepieniach, na środkach czystości itp. Szczeniaki po matce w złej kondycji również będą chorowite

 5. Ma psa z rodowodem, zakwalifikowanego do hodowli, ale suczka została przypadkowo pokryta kundelkiem sąsiada. Jako szczeniak maluch przypomina rasową mamusię, ale jakie geny odezwą się po tatusiu?

Ryzyko: kupujemy kota w worku.  Jeżeli ktoś tłumaczy, że szczenię nie ma metryki, bo właściciel suczki nie chce ponosić opłat związkowych, to wyjaśniam, że koszt metryczki wynosi 30 złotych i na pewno nie o te pieniądze chodzi.

Świetnie rozumiem, że ktoś marzy o psie danej rasy, a nie ma na niego pieniędzy. Lepiej jednak dozbierać więcej, niż zmarnować to, co udało się już zgromadzić. I zapożyczyć się potem na leczenie pokochanego już szczeniaczka (czasem tysiące zł.), którego nie zawsze udaje się uratować. :( Albo wspólne życie okazuje się jednak koszmarem.

Od każdej reguły są wyjątki. Można trafić na ludzi bezinteresownych, uczciwych i kochających zwierzęta, mających piękne i mądre psy rodowodowe, którzy mają zadbane, doskonale odżywione, zdrowe szczenięta bez rodowodu, wychowane w domowych, rodzinnych warunkach. Można. Tylko dlaczego jakoś bardzo trudno ich spotkać? Doprawdy, naprawdę trudno w to uwierzyć....

 

MIT II

Często słyszę pogląd, że suka musi mieć dzieci dla zdrowia.

Ten przesąd pokutuje od lat, chociaż nie ma nic wspólnego z prawdą. Wszystkie podręczniki weterynaryjne są w tej kwestii zgodne. Często właściciele uważają, że prawdziwa ciąża zapobiegnie późniejszym ciążom urojonym, ale to niestety tylko pobożne życzenie. To zapewni sterylizacja. Ten mit jest natomiast wygodnym usprawiedliwieniem dla osób, które po prostu chcą mieć szczeniaki. Jeśli ktoś oferuje szczenięta bez papierów po rasowych rodzicach (jeden miot, dla zdrowia suczki), to oznacza, że osoba ta niewiele wie o psiej fizjologii lub jest oszustem. A od dyletantów i krętaczy bezpieczniej jest trzymać się z daleka.

 

MIT III

Na hodowli psów można nieźle zarobić.

Cha, cha, cha.  I mogłabym zostawić to bez komentarza, ale byłaby to tylko pół-prawda.

Otóż można zarobić. Na masowej produkcji psów (nie mylić z hodowlą).

 A robi się to tak:

 – należy kupić na bazarku sukę i psa zbliżone wyglądem do pożądanej rasy (koniecznie bez rodowodu ZKwP, bo taniej);

– montujemy zagródkę z siatki i sklecamy budę, daleko od domu bo śmierdzi; 

– zamykamy tam nasze psy;

– karmimy odpadkami, dożywią się same myszami i szczurami;

– po roku widzimy, że suka jest gruba, wtedy wyprowadzamy psa i przywiązujemy na łańcuchu na zewnątrz kojca;

 – od czasu, kiedy suka robi się chuda odliczamy 5 tygodni;

 – wchodzimy do kojca i zabieramy szczeniaki do tekturowego pudła;

– kąpiemy w najtańszym ludzkim szamponie (nie będą bardzo śmierdzieć a pchły może się potopią);

– bardzo ważne: inwestujemy w jedno szczepienie

– będzie można wtedy wpisać w książeczkę zdrowia, że szczenięta są dwukrotnie odrobaczone i zaszczepione, drobiazg, a jak wzrasta wiarygodność!

– sprzedajemy na bazarze lub dajemy ogłoszenie „przecudne szczenięta z domowej hodowli”; 

– psa wpuszczamy z powrotem do suki;

– operację powtarzamy dwa razy do roku:

– zostawiamy sobie jeszcze kilka suk do produkcji, to nic, że będą kryte ojcem, wady genetyczne nie są znowu tak częste, a u malutkich szczeniaków nie będzie nic widać; ewentualnie to co zdechnie suka zje;

– suki które są za stare i nie rodzą wywozimy i przywiązujemy w lesie – na pewno ktoś chętnie przygarnie.

Nie wierzą państwo? Przesadzam? Więc proszę zerknąć na stronę www.prisonersofgreed.org

Wprawdzie strona jest angielskojęzyczna, ale zdjęcia międzynarodowe, nie potrzebują komentarza. Bardzo chciałabym się mylić, ale tak naprawdę większość szczeniąt kupionych bez rodowodu napędza koniunkturę właśnie producentom, rozumującym jak wyżej.  I teraz naprawdę no coments.

WIARYGODNIE RASOWY TYLKO Z HODOWLI

ZWIĄZKU KYNOLOGICZNEGO W POLSCE 

WART KUPIENIA = Z HODOWLI PASJONATA I HOBBYSTY


Dzięki uprzejmości właścicielki hodowli, ze strony: markowebeagle.pl/hodowlane-prawdy-i-mity-czyli-w-co-wierzyc-a-co-zaliczyc-do-bzdur/